Prowadzenie bydła w zachodnich Stanach Zjednoczonych w dużej mierze zakończyło się pod koniec XIX wieku, głównie dzięki połączeniu ogrodzenia z drutu kolczastego i nowej wygody kolei. Otwarty obszar był coraz bardziej blokowany przez ogrodzenia hodowcy owiec i hodowcy bydła zamknęli swoje ziemie, aby zapobiec ingerencji z innego bydła. Tymczasem transport pociągiem okazał się szybszy, bezpieczniejszy i tańszy.
Długie bydło przemierzające ustalone trasy, takie jak 500-milowy Szlak Chisholm do punktów żeglugowych i do uboju, stało się ikoną amerykańskiej tradycji, ale były niepraktyczne. Zespoły kowbojów mogły przemieszczać się tylko na krótkich dystansach każdego dnia, więc bydło nie traciło zbyt wiele na wadze i musiało bronić ich przed drapieżnikami i hochsztaplerami. Wraz z rozwojem populacji Zachodu, farmerzy i farmerzy uniemożliwili bydłu inne żerowanie na swoich ziemiach, kładąc drut kolczasty, skutecznie zamykając otwarty obszar.
Tymczasem pociągi zapewniały dogodny transport dla stad, przy czym bydlęce samochody mogły dotrzeć do Chicago i innych centrów handlowych w dzień lub dwa zamiast miesięcy. To dało farmerom więcej czasu na utuczenie krów i zmniejszenie siły roboczej niezbędnej do wprowadzenia ich na rynek. W miarę, jak kolejne linie pociągów rozciągały się wzdłuż dróg napędowych i stacji otwartych w miastach bydła, takich jak Abilene i Dodge City, więcej ranczerów wybrało tę formę transportu.
Dyski dla bydła są dziś o wiele krótsze niż te z XIX wieku i są przeznaczone raczej na turystykę niż na praktykę.